Prawdziwy detektyw

Detektyw (serial, 2014)

Detektyw / True Detective (serial fabularny, 2014)

Zmniejsz rozmiar czcionki Zwiększ rozmiar czcionki Rozmiar tekstu Drukuj Wyślij e-mailem

Wyemitowany przez HBO serial „True Detective” został okrzyknięty najlepszym serialem 2014 roku jeszcze przed premierą ostatniego odcinka. Historia dwóch detektywów z sennej Luizjany wzbudziła zainteresowanie nie tylko amerykańskich widzów.

Właściciele HBO mają podwójny powód do radości. „Detektyw” nie tylko osiąga wysoką oglądalność od pierwszego odcinka i jest już uważany za hit roku, ponadto Matthew McConaughey, który wciela się w postać samotnego detektywa Rustina Cohle’a w tej serii, właśnie zdobył Oscara dla najlepsza główna rola w filmie „Witamy w klubie”. Świetna reklama bardzo dobrego serialu. Powody do radości ma również reżyser i scenarzysta „Detektywa” – Nic Pizolatto.

Cztery lata temu ta 38-latek była wykładowcą literatury na University of Indiana. Zapewne w najśmielszych snach nie marzył, że jego oryginalny serial odniesie taki sukces. Zanim napisał do niego scenariusz, pracował tylko w zespole scenarzystów innego serialu kryminalnego zatytułowanego „Śledztwo”. Po sukcesie „True Detective” (pierwszy odcinek obejrzało ponad 7 milionów widzów na różnych platformach), HBO podpisało z nim kontrakt na drugi sezon.

KTO ZABIŁ?

W 1995 roku, gdzieś w środku Luizjany, dochodzi do mordu rytualnego. Pod starym dębem policjanci znajdują młodą dziewczynę z porożem i koroną cierniową wciśniętą na głowę. Kobieta ma na plecach namalowany okultystyczny znak. Wyjaśnienia sprawy podjęli się dwaj radykalnie różni detektywi – Rustin Cohle (Matthew McConaughey) i Martin Hart (Woody Harrelson).

Ten kryminał, zamknięty w ośmiu pięćdziesięciominutowych odcinkach, jest próbą odpowiedzi na klasyczne dla tego gatunku pytanie: Kto zabił? Czy są mordercami miejscowych satanistów? A może członkowie gangu handlarzy narkotykami? Pytania się mnożą, ale w przypadku True Detective znalezienie odpowiedzi nie jest jednak najważniejsze.

Prawdziwy detektyw

Zespół HBO przyzwyczaił nas do wysokiej jakości seriali. Wystarczy wspomnieć chociażby o „Rzymie”, „Seksie w wielkim mieście” czy kultowym „Rodzinie Soprano”. Każda z tych produkcji miała wysokie wyniki oglądalności i nawet dziś płyty DVD z pełnymi sezonami wypadają jak świeże bułeczki. Jednak w przypadku „True Detective” „trafienie” nie było z początku takie pewne. Bo jeśli podążasz tylko za opisem fabuły, masz wrażenie, że to wszystko już gdzieś było. W końcu widzieliśmy dwóch detektywów o znacząco różnych charakterach w „Miami Policemen” i „Starsky and Hutch.” W rzeczywistości nawet Dr. House i jego przyjaciel Wilson byli czasami tacy jak Sherlock Holmes i Watson… A jednak, ten banalny schemat w przypadku „Detektywa” nie zawodzi. Dlaczego?

Akcja serialu rozgrywa się w mglistej i sennej Luizjanie, gdzie zawsze jest duszno, a Marty i Rusty otoczeni są rozległymi polami i łąkami. W przeciwieństwie do innych współczesnych seriali nie będziemy raczyć się akcją, piskiem opon, brutalnymi scenami i seksownymi asystentkami głównych bohaterów.

Martin Hart jest mężem i ojcem dwóch córek, a jednocześnie zazdrosny o młodego kochanka alkoholika. Mimo wszystko jego koledzy go lubią, bo jest świetnym towarzyszem do kieliszka. Z kolei Rustin Cohle nie może pochwalić się osiadłym życiem ani grupą przyjaciół. Jest byłym narkomanem i nihilistą cierpiącym na bezsenność.

Dzielić? Można pokusić się o stwierdzenie, że go po prostu nie ma. Co ciekawe – widz doskonale o tym wie, a jednak – jak pokazują statystyki – nie oddala się od telewizora. To zasługa nie tylko świetnej gry aktorskiej Harrelsona i znakomitego nawet McConaugheya, ale także rewelacyjnych zdjęć, świetnego sposobu narracji i stopniowego wprowadzania w klimat beznadziejnego miasteczka w Luizjanie.

BOHATEROWIE OD SIEDMIU LAT

Akcja serialu rozgrywa się w 1995, 2002 i 2012 roku. Śledzimy więc żmudne śledztwo w sprawie morderstw rytualnych w połowie lat 90., a następnie powrót do sprawy z początku XXI wieku i 2012, kiedy Hart i Cohle udzielają wywiadów w sprawie zabójstwa dziewczyny, o której wspomniałem na początku tego tekstu.

Matthew McConaughey

Te skoki fabuły uświadamiają widzowi, jak bardzo człowiek może się zmienić w ciągu prawie dwóch dekad. Cofając się w czasie, aby poznać wcielenia Harta i Cohle’a, widzimy, jak różne wydarzenia wpływają na charakter i wygląd osoby. Pierwsza z 2012 roku wygląda jak starsza wersja jego samego. Z drugiej strony Rustin zmienia się z zawsze ogolonego i dobrze ubranego mężczyzny w długowłosego pijaka, który w niczym nie przypomina siebie sprzed siedemnastu lat.

No może oprócz palenia wyjątkowo dużej ilości papierosów. Obserwujemy policjantów zarówno w pracy, jak i poza nią. Martin mieszka w ładnym domu i stara się zapobiec rozpadowi swojego małżeństwa, podczas gdy Rust mieszka w obskurnym mieszkaniu i spędza nawet dni wolne na badaniu. Po „Witamy w Klubie” Matthew McConaughey, jako zniszczony życiem detektyw, po raz drugi udowadnia, że ​​potrafi zagrać więcej niż tylko przystojną komedię romantyczną. Woody Harrelson nie ustępuje mu – jako nieugięty, „brudny policjant” jest bardzo autentyczny.

CO DALEJ?

Jak wspomniałem wcześniej, Nic Pizoletto podpisał kontrakt na kolejny sezon serialu i prawdopodobnie pracuje teraz nad swoim scenariuszem. Więc czego możesz się spodziewać? Na razie jedyną pewnością jest to, że na ekranie nie zobaczymy Harrelsona ani McConaugheya, o czym Pizolatto informował kilka dni temu.

Każdy kolejny sezon (podejrzewam, że powstanie jeszcze kilka) ma przedstawiać zupełnie nową historię i nowych bohaterów. Nie wiadomo, kto tym razem będzie „prawdziwym detektywem”, ale po tym, co właśnie obsłużyła nam stacja HBO, możemy mieć nadzieję, że drugi sezon będzie na równie wysokim poziomie. Wierzy w to nie tylko kilka milionów Amerykanów, ale także polscy widzowie, którzy od 13 stycznia br. mogą oglądać „Detektywa” na kanale HBO Polska.

0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *