High Sierra (Raoul Walsh, 1941)

High Sierra to wysokie góry znajdujące się pomiędzy Los Angeles i Las Vegas, gdzieś w pobliżu sławnej Doliny Śmierci. To w tych górach próbuje ukryć się przestępca, poszukiwany za morderstwo i rabunek. Zanim jednak dojdzie do pościgu i obławy poznajemy owego przestępcę jako podstarzałego, ale sympatycznego samotnika, zakochanego bez wzajemności w kalekiej dziewczynie. W czasach Kodeksu Haysa, przestrzeganego rygorystycznie przez amerykańskie wytwórnie, nowością było przedstawienie gangstera jako w pełni pozytywnej postaci. Walsh na przekór wszystkim obdarzył sympatią i współczuciem bandytę. Pokazał go jako romantycznego bohatera, który stał się wyrzutkiem nie z własnej woli, ale pod wpływem otaczających go ludzi.
Roy Earle zostaje ułaskawiony i wychodzi na wolność. Nie czuje się jednak całkowicie wolny, do pełni szczęścia brakuje mu pieniędzy i żony. Zdobycie pieniędzy, dla takiego typa jak on, nie stanowi problemu. Kradzież biżuterii z hotelowych skrytek i sprzedaż tego towaru za rozsądną cenę powinny ustawić go na wiele lat. Gorzej ze zdobyciem żony. Co z tego, że jest w nim zakochana przyjaciółka o banalnym imieniu (Marie) i pospolitym wyglądzie, skoro on bardziej liczy na romans z Velmą, ładną dziewczyną z biednej rodziny, która kuleje z powodu chorej stopy. Szlachetny przestępca decyduje się więc sfinansować jej operację. Ma nadzieję, że dzięki temu zdobędzie dziewczynę i będzie z nią żył długo i szczęśliwie. Ale nic z tego, kobieta odtrąca zalotnika, co Walsh pokazuje jako wielki cios silniejszy od rany postrzałowej.
Tytułowe góry awansują do rangi symbolu, oznaczają nieosiągalny cel. Roy Earle próbuje zdobyć szczyt, a zamiast tego spada w otchłań doliny śmierci. Raoul Walsh potwierdził swoje mistrzostwo w realizacji scen plenerowych – tutaj rozgrywających się w pięknych zakątkach Kalifornii. Świetny jest chociażby pościg samochodowy, toczący się na wąskiej, krętej ścieżce, prowadzącej prosto w góry. Plenery zostały ładnie sfilmowane przez Tony’ego Gaudio w barwach czerni i bieli, lecz należy podkreślić że film padł ofiarą modnej w latach 80. koloryzacji starych filmów. Ta praktyka miała służyć podniesieniu atrakcyjności klasyków i przyciągnięciu przed ekrany telewizorów młodych widzów. Sprzeciwiał się jej m.in. John Huston, współscenarzysta High Sierra i reżyser Sokoła maltańskiego, którego też poddano koloryzacji.
Humphrey Bogart, który wystąpił wcześniej u Walsha w Burzliwych latach dwudziestych (1939), dopiero dzięki roli Earla wypłynął na szerokie wody i został aktorem nr 1 w wytwórni Warner Bros. Roya Earla i Sama Spade’a (z Sokoła maltańskiego) coś łączy, ale jeszcze więcej dzieli. Prywatny detektyw z filmu Hustona, mimo cynicznego usposobienia, przestrzega prawa, a gangster z filmu Walsha często nagina reguły, narażając się nie tylko stróżom prawa, ale też ludziom z najbliższego otoczenia. Odkąd wyszedł z więzienia czuje się jak osoba wyrzucona poza nawias społeczeństwa. Jest marzycielem z głową pełną pomysłów na przyszłość, ale droga, którą wybiera, by te marzenia spełnić, jest drogą niewłaściwą. To jedna z najlepszych ról Bogarta, postać romantyczna i tragiczna zarazem, ekspansywna i odizolowana od reszty świata.
Jego partnerka Ida Lupino, z którą wystąpił też w Nocnej wyprawie (1940, także w reżyserii Walsha), jest znakomita w roli Marie, kobiety z charakterem, imponującej odwagą, uporem i stanowczością. Porównywana do Bette Davis Ida Lupino pod koniec lat 40. była już rozczarowana brakiem ciekawych propozycji, więc zaczęła reżyserować i pisać scenariusze. Jej filmy, takie jak Outrage, The Hitch-Hiker i Bigamista, nie są zbyt popularne, ale w pewnym kręgu odbiorców są doceniane i zaliczane do arcydzieł kina klasy B. Cichym drugoplanowym bohaterem filmu Walsha jest pies o imieniu Pard, który tak jak kot w Obcym (1979) zwiastuje kłopoty. Z ludzkich aktorów drugoplanowych zwraca uwagę Joan Leslie w roli Velmy – ładnej, dobrze wychowanej, słabej dziewczyny, która po operacji chce tańczyć i korzystać z życia zamiast wychodzić za niemłodego już tajemniczego dobroczyńcę. To sprawia, że Roy Earle, ów dobroczyńca, zdaje sobie sprawę że jego najlepsze lata skończyły się dawno temu i w wieku 40 lat jest już skazany na samotność i odrzucenie.
Ten klasyk to nie tylko gangsterska opowieść z elementami heist movie, ale i melodramat o damsko-męskich relacjach. Dwóch bandytów bije się o jedną kobietę, a trzeci z przestępców ugania się za niewiastą, która go nie kocha. Jak w klasycznym melodramacie nikt nie dostaje tego czego pragnie. A gdy nie widać drogi prowadzącej do happy endu znajduje się drogę jaką podążał John Dillinger i jemu podobni. Earla już od początku prześladuje samotny i niedostępny szczyt Whitney, najwyższy szczyt w górach Sierra Nevada. Nic więc dziwnego, że gdy zostaje zdemaskowany i nie widzi wyjścia z sytuacji, kieruje się właśnie w tym kierunku. Znajduje tam schronienie i oazę spokoju, gdzie może spokojnie pomyśleć i przewartościować swoje życie. Niestety, to także miejsce zdradzieckie – doskonała pułapka, stworzona przez Naturę.
High Sierra i jego westernowy autoremake (Terytorium Colorado) to egzystencjalne filmy akcji. W obu dziełach mamy interesującą opowieść o losach niezależnej jednostki skazanej na klęskę. Przestępca z filmów Walsha jest w gruncie rzeczy dobrym i szlachetnym człowiekiem, traktującym kobiety z szacunkiem, lecz dla bezdusznej społeczności jest tylko chwastem, którego trzeba się pozbyć. Niezależnie od tego, czy mamy pod ręką czarno-białą czy kolorową wersję warto obejrzeć film, bo w jednej i drugiej treść jest tak samo głęboka, a sceneria tak samo efektowna. Scenarzyści chyba za bardzo starają się moralizować, ale potrafią zachować właściwe proporcje między melodramatem a gangsterskim kryminałem. Film może razić naiwnością, ale i tak pozostaje realizacyjnym majstersztykiem, w moim odczuciu przewyższającym poziomem pionierskiego klasyka z tego samego roku, czyli Sokoła maltańskiego.